Bilbo
Bilbo to najprawdopodobniej ofiara braku sterylizacji, która kończy się zabijaniem lub wyrzucaniem niechcianych miotów. Został bowiem znaleziony razem z innymi kociakami jako 2- tygodniowy osesek…. na śmietniku w jednej z podwarszawskich gmin. Niestety jego rodzeństwo nie miało tyle szczęścia co on, bo nie przeżyli. Sam Bilbo miał ogromne szczęście, bo w zasadzie przypadkowa pomoc przyszła w ostatnim momencie… na poranionym i wycieńczonym maluszku muchy zaczęły już składać jaja. Widok był przerażający.
Na szczęście osoba, która znalazła kociaki, nie została obojętna na ich krzywdę i od razu zabrała je do weterynarza. Ten potwierdzil, że tylko Bilbo udalo się przeżyć. Dla takiego malucha trzeba było znaleźć zastępczą człowiekową mamę i tak właśnie maleńki kocurek trafił do nas.
Bilbo ma od początku ma wielką wolę życia. Bez problemu załapał jedzenie z butelki, i gdy tylko zaczął lepiej pełzać, dzielnie się przemieszczał, by skorzystać z kuwetki. Jako 4-tygodniowy maluch próbował już sam jeść. I trzeba przyznać, że Bilbo wciąż ma baaaardzo duży apetyt!
Teraz jest fantastycznym łobuziakiem o rozbrajającym spojrzeniu. W domu tymczasowym, w którym mieszka, szybko zaprzyjaźnił się z innymi tymczasami: Krecikiem, Dalią i Malwą i szaleje z nimi, ile tylko starczy sił w łapkach. Bilbo uwielbia wszystkie piłki, myszki, piórka, ale chyba najbardziej kocha czerwoną, laserową kropkę. Nawet gdy jest już skrajnie zmęczony, na jej widok dostaje nowej porcji energii!
Wychowany przez człowieka kocurek kocha wszystkich i wszystko. Kiedy chce spać, zawsze musi wtulić się chociaż kawałkiem w ukochanego człowieka. W ostateczności, gdy człowieki nie są akurat dostępne, wtula się w innego kota. I od razu włącza swój głośny „traktorek”.
Bilbo to po prostu kot idealny! Potrzebuje człowieków, którzy zadbają o dużą ilość przytulanek! I oczywiście takiego domu, w którym jest już inny młody kot. Nie nadaje się na pojedynczego kota w domu.